Zayn Malik - One Direction

niedziela, 5 sierpnia 2012

Chapter 1


-Nie da się nic z tym zrobić? - Austin wpatrywał się we mnie z widocznym żalem w oczach.
-Aus,przecież obiecałam, że nigdzie nie wyjadę. Nie mogę. Nie zostawię wszystkich osób, których kocham tutaj, w San Antonio, a sama nie wyjadę do jakiegoś Londynu - spojrzałam na niego z determinacją. Dzisiaj rano dowiedziałam się, że już jutro opuszczam rodzinne miasto i wyjeżdżam do mojej ciotki do Londynu. Moja siostra mieszka już tam kilka lat. Ja musiałam wyjechać z San Antonio, bo moi rodzice mieli problemy finansowe. To oczywiste, że nie chciałabym być dla nich obciążeniem, ale nie potrafiłam zostawić tutaj mojego chłopaka Austina i najlepszego przyjaciela Alexa. To nie miało sensu. Po policzku pociekła mi słona łza. Odwróciłam szybko głowę w drugą stronę i udawałam, że interesują mnie wszystkie kartki, które mój chłopak dostawał od swoich fanek i uparcie wieszał je na ścianach w pokoju. Otarłam szybko pierwszą łzę, potem kolejną. Nie mogłam przyznać się przed Austinem to swojej słabości. Od kiedy jesteśmy razem płakałam przy nim tylko raz. W pokoju zapadła uciążliwa cisza.
-Może powinnaś tam jechać? Nie zrozum mnie źle, ale może rzeczywiście sytuacja tego wymaga i to nie jest kaprys twoich rodziców? - ciągle byłam odwrócona od Austina, ale czułam jego spojrzenie na sobie.
-Austinie Mahone . Obiecuję ci, że nigdzie stąd nie wyjadę. Nigdy - zastanawiałam się, czy obiecując to nie byłam chamem. Przecież w sumie i tak nie miałam wyboru.
-Vivian Parker. Kocham cię, ale myślę, że powinnaś tam jechać - Aus spojrzał na mnie przepraszająco. Nie miałam mu tego za złe, bo generalnie miał rację. Spojrzałam przelotnie na zegarek i zorientowałam się, że jest już godzina 20:00 . Jeżeli naprawdę miałam jechać do tego Londynu jutro punktualnie w południe to musiałam jak najszybciej wyruszać do domu. Odwróciłam się do mojego chłopaka, który natychmiast przytulił mnie do siebie.
-Będziesz jutro na lotnisku? - zapytałam retorycznie.
-Jutro, punkt dwunasta na lotnisku. Dla ciebie zawsze, skarbie - pocałował mnie w czoło. Znowu miałam ochotę się rozpłakać, ale zacisnęłam mocno powieki i nie zrobiłam tego. Po prostu wyplątałam się z jego ramion i bez słowa wyszłam z pokoju. Austin nie musiał mnie odprowadzać, bo znałam jego dom jak własną kieszeń.
-Do widzenia, pani Mahone - powiedziałam mijając mamę Austina.
-Żegnaj kochana. Będziemy tutaj wszyscy tęsknić i czekać na twój powrót - niewiadomo z jakiego powodu mama mojego chłopaka przytuliła mnie do siebie. Zawsze się dobrze dogadywałyśmy, ale nigdy nie byłyśmy w stosunku do siebie aż tak wylewne. Uścisk był szybki i przyjacielski. Trampki miałam już na nogach tak więc od razu skierowałam się do wyjścia. Zbiegłam ze schodków pozostawiając za sobą najlepsze trzy lata w życiu. Do domu szłam szybkim tempem, ponieważ mieszkałam kawałek od Austina. Spacerkiem wracałam do domu w pół godziny. Jednak tego wieczora prawie biegłam i już o 20:25 byłam w domu.
-Wróciłaś - mój tata opierał się o blat w kuchni.
-Jak widać. Gdzie są torby? Chcę się już spakować i mieć to za sobą. Aha, i gdzie bilety na lot? Bez nich raczej nie da rady mnie wysłać do ciotki - udawałam obojętność, ale w głębi duszy krzyczałam z rozpaczy.
-Córciu, tak mi przykro. Obiecuję, że wrócisz tutaj jak tylko uda nam się wyjść na prostą. Nie chcę nic psuć w twoim życium, zrozum. Przecież wiesz, że nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego celowo.
-Błagam cię, tato, nic już nie mów, bo się rozpłaczę. Po prostu pomóż mi się spakować, bo mama jest przecież do 23:00 w pracy - powiedziałam to bez sensu, bo przecież tata doskonale zdawał sobie sprawę z tego, o której do domu wraca jego żona. Poszliśmy razem na górę i zabraliśmy się za pakowanie. Trochę ciuchów zostawiłam na następny dzień, nie brałam paru rzeczy, bo za trzy miesiące do Londynu miał przylecieć Austin i liczyłam, że on mi te drobiazgi zabierze do nowego domu. Ogólnie z pakowaniem zeszło do drugiej w nocy. W końcu mogłam pójść się umyć i spać. Tej nocy nic mi się nie śniło. Ze wszystkich stron zalewała mnie tylko głęboka czerń. Rano obudził mnie krzyk mamy. Z tego co słyszałam, była już 10:30. Zerwałam się na równe nogi, bo wiedziałam, że niedługo musimy wyjeżdżać. Ostatnie spojrzenie na mój pokój. Aż łza kręciła się w oku. Dawno już sobie postanowiłam, że nie będę płakać. W końcu ruszyłam do łazienki. Odbyłam poranną toaletę, po czym ubrałam się w >>to<< . Gdy wyszłam, moje walizki stały już na dole przy wyjściu. Zeszłam po schodach nie oglądając się za siebie. Chwyciłam rączkę od walizki i wyszłam z domu.
*
Właśnie mijały ostatnie chwile, które mogłam spędzić w towarzystwie mojego chłopaka i reszty paczki. Austin trzymał mnie mocno w objęciach. Mimo tego, że przytulał mnie tak mocno, miałam możliwość rozmawiania z Alex'em, Robertem, Andrew'em i Taylorem. Moi rodzice niestety tylko odstawili mnie na lotnisko, po czym każde pognało w swoją stronę. Przy najbliższej okazji powiem im, żeby pocałowali mnie, albo siebie, w dupę. W końcu Aus przyciągnął moją głowę i pocałował namiętnie.
-Błagam cię A-meezy . Jesteś ohydny - mruknął zdegustowany Alex. Mój chłopak oderwał się ode mnie, nadal jednak pozostawałam w jego objęciach.
-Zamknij mordę, Sleezy - warknął zdenerwowany Austin. W sumie to mu się nie dziwiłam.
-Nie, żeby coś, ale za 10 minut masz samolot, Vi, i nie mam pojęcia jak masz zamiar na niego zdążyć - wtrącił wyjątkowo cichy dzisiaj Taylor. Spojrzałam na Roberta, ten pokiwał głową. Jak na Roberta i Taylora milczenie było bardzo, ale to bardzo niespotykane. Odsunęłam się niechętnie od Austina. Ostatni raz uśmiechnęłam się do mojej paczki. Mój wzrok mimowolnie spoczął najdłużej na Taylorze. Wiedziałam, że coś go gnębi, ale nie miałam teraz czasu o to pytać. W tamtej chwili poczułam się jak najgorsza przyjaciółka na świecie. Obiecałam sobie w duchu, że jutro skontaktuję się z nim przez internet i dowiem się o co chodzi, a potem jakoś mu pomogę. Odwróciłam się na pięcie i pognałam w stronę odpowiedniej bramki.
*
Po dość długim i męczącym locie wreszcie samolot wylądował w Londynie. Pogoda nie była zbyt zachęcająca do mieszkania w tym mieście. Zmarszczyłam czoło zaciągając się wilgotnym powietrzem. Sama myśl o przylocie i zamieszkaniu tutaj wywoływała u mnie odruchy wymiotne, a co dopiero stanie na chodniku podczas deszczu, w czasie gdy moja starsza siostra nie była łaskawa ruszyć tyłka. Wreszcie pod mój nos podjechał czarny Volkswagen Touareg . Samochód naprawdę zachwycał. Rodzice musieli się na niego sporo wykosztować. Moja siostra jak zwykle wyglądała idealnie. Jej ciemne włosy spoczywały spokojnie na plecach. Odruchowo poprawiłam moje rażąco czerwone fale. Lilou uśmiechnęła się na mój widok ni to miło, ni to drwiąco. Zacisnęłam dłonie w pięści. Powtarzałam sobie w myślach, że to nie jest kaprys rodziców, że mnie stąd zabiorą. Jak najdalej od niej. Do Austina. Podeszłam szybkim krokiem do bagażnika i otworzyłam go. Walizkę miałam dość ciężką, ale moje zdenerwowanie sprawiło, że nie odczułam jej wagi i wrzuciłam ją szybkim ruchem do pojemnego bagażnika. Następnie podbiegłam do drzwi od strony pasażera i otworzyłam je zamaszystym ruchem. 
-Cześć - rzuciłam na przywitanie. Udawałam miłą. Musiałam. Nie chciałam sprawić rodzicom przykrości, a mojej siostrze kłopotów. Jakby mnie nie denerwowała, nadal pozostawała moją siostrą.
-Widzę, że wylewna i słodka jak zawsze - mruknęła Lilou.
-Daj sobie spokój. Jestem tutaj tylko dlatego, że muszę - warknęłam. Bycie miłą się skończyło. Każdy dobrze wiedział, że gdybym miała wybierać, wolałabym wyjechać do zapomnianej wioski w Afryce, niż do Londynu do mojej siostry. Dodatkowo miałam być pod stałą obserwacją ciotki. To nie było konieczne, ale rodzice wiedzieli, że jeśli nie zapewnią mi stosownej opieki, to nie będę chodzić do szkoły. Temat szkoły mnie śmieszył, bo naprawdę nie odczuwałam potrzeby uczęszczania do tej zapchanej dupkami i napompowanymi dziuniami dziury. Mniejsza o szkołę, teraz moim największym zmartwieniem była Lilou, z którą nie miałam absolutnie żadnego tematu do rozmowy. Stukałam nerwowo palcem wskazującym prawej dłoni o podłokietnik. Gdy stałyśmy na którychś już z kolei światłach, moja siostra zmierzyła mnie leniwie spojrzeniem.
-A co u Austina i reszty? - Zapytała niby to od niechcenia, ale wiedziałam, że tak naprawdę zżera ją ciekawość. Austin był moim chłopakiem, a Alex byłym partnerem mojej siostry. Nabrałam powietrza, żeby się uspokoić.
-Nic się u nich nie zmieniło. Nadal wszyscy trzymamy się razem - powiedziałam obojętnie. Lilou mieszkała w Londynie od 4 lat i podejrzewam, że nieczęsto rozmawiała z chłopakami przez skype, tak więc jej zaciekawienie było uzasadnione. Te słowa były ostatnimi jakie zapadły podczas drogi do mieszkania mojej siostry. Dopiero, gdy podjechałyśmy pod ogromny wieżowiec, zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie interesowałam się na jakiej ulicy mieszka Li. Spojrzałam szybko na tabliczkę z nazwą ulicy, na jakiej zaparkowałyśmy samochód. Na tej pisało "Limeharbour 189". Lilou wysiadła pospiesznie z samochodu.
-Nie parkujesz? - Zapytałam z ciekawością w głosie. Jak na mój gust w takiej dzielnicy jak Docklands powinny być jakiekolwiek parkingi przy blokach.
-Potem ktoś odstawi samochód. Poproszę Anthony'ego, tak swoją drogą to tutejszy cieć, żeby zaparkował - oznajmiła siostra, a ja wytrzeszczyłam oczy. Czego jak czego, ale tego to ja się nie spodziewałam. Podeszłyśmy do małej budki, w której siedział na oko czterdziestopięcioletni facet.
-Mógłbyś zaparkować, Anthony? Ach, to moja siostra Vivian. Vivian to Anthony, najlepszy dozorca pod słońcem - moja siostra uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, a on odwzajemnił jej uśmiech po czym zmierzył mnie wzrokiem.
-Miło mi, proszę pani - mruknął facet. Był naprawdę w porządku z tego, co widziałam.
-Mi również - uśmiechnęłam się.
-Pani Lilou. Tam gdzie zawsze ? - Zapytał. Od razu odgadłam, że chodzi o miejsce parkingowe.
-Tak, oczywiście. Dziękuję Ci, Anthony - moja siostra rzuciła mu na blat kluczyki od naszego Volkswagena i kilka funtów. - A to taki dodatek, drobna forma podziękowania. Czy mógłbyś potem przynieść jeszcze do mieszkania torbę mojej siostry? - Li spojrzała na niego z nadzieją.
Dozorca skinął głową. Widać było, że u niego to codzienność. Biedny człowiek. Skierowałam się za Li do klatki, następnie do windy. Wszystko tutaj było nowoczesne. Nawet przestronne korytarze zapierały dech w piersiach. Co ja mówię, ja prawie nie mam cycków! Nie ważne. W każdym razie wsiadłyśmy w windę i pojechałyśmy na dwunaste piętro. Winda w końcu się zatrzymała, a my wysiadłyśmy na odpowiednim piętrze. Lilou skierowała się w prawo, następnie w lewo. Wyciągnęła z kieszeni jasnych spodni pęk kluczy i wsadziła odpowiedni do zamka w drzwiach. Weszła do środka, zapaliła światła i wpuściła mnie. Mieszkanie było naprawdę cudne, urządzone z gustem. Nowocześnie, ale przytulnie. Cholerna Lilou, wszystko miała idealne. Zagryzłam dolną wargę.
-I jak ? - Zapytała niepewnie. Och, więc jednak mimo wszystko zależało jej na mojej opinii.
-Jest... o kurwa, tu jest zajebiście ! - Krzyknęłam, gdy zobaczyłam mój pokój. Ten pokój był od dzisiaj mój! Ściany były granatowe, meble czarne. Po prawo od wejścia stało ogromne, naprawdę ogromne, podwójne łóżko, a obok niego znajdowała się szafa na pół ściany. Na przeciwko łóżka stało małe biurko, obok słupek. Okno znajdowało się na przeciwko wejścia. Parapet był wyłożony poduszkami tak, żeby można było na nim usiąść. Ogółem pokój był mały, ale urządzony z potwornie ogromnym gustem. Miałam nadzieję, że wszystko będzie tu takie beznadziejne, że będę musiała przeprowadzać remont pokoju na własną rękę. Mimo wszystko, poczułam się mile zaskoczona, że jednak nie musiałam tego robić.
-Jutro mam spotkanie absolwentów w byłej szkole. Mogłabyś mnie odebrać ? - Zapytała moja siostra. O matko, czy nie mylił mnie wzrok? Li się do mnie uśmiechała. Miałam ochotę się uszczypnąć, żeby upewnić się, czy nie śnię, ale się powstrzymałam.
-Spoko, nie ma sprawy. Tylko napisz mi smsa, kiedy wyjeżdżać - mimo wszystko odwzajemniłam uśmiech. Nie musiało być tak beznadziejnie. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Od razu pomyślałam o Anthonym i pognałam, żeby otworzyć. Oczywiście, że to był Anthony. Odebrałam od niego swoją torbę. W tym samym czasie za moimi plecami pojawiła się Lilou, która znowu wręczyła mu kilka funtów i podziękowała za pomoc. Ruszyłam do swojego pokoju ciągnąc za sobą dość dużą walizkę. Na miejscu szarpnęłam ją i położyłam na łóżku. Zaczęłam się rozpakowywać i zeszło mi z tym do 21:15 . Byłam już naprawdę zmęczona, więc postanowiłam się umyć i pójść spać. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Już o 23:00 leżałam w łóżku i po pół godzinie zmorzył mnie sen. Śniło mi się San Antonio i wszystko, co zostawiłam za sobą.

5 komentarzy:

  1. Zajebiste!!
    napewno bd czytać! ♥
    Dziękuję za miły komentarz u mnie na http://im-dying-just-to-know-your-name.blogspot.com/
    Duużo weny życzę!
    @DoYouNearMe

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny, to jest genialne! :D
    wgl urzekło mnie twoje bogate słownictwo, pelen profesjonalizm.po prostu swietnie piszesz.
    Fabula tez niczego sb.ciekawie sie zapowiada.
    Nie zebym uwazala za nie wiadomo jak wielkie moje zdolnosci pisarskie, ale chyba idzie ci to lepiej niz mi :)
    Masz twittera? Jesli tak prosze informuj mnie o nowych rozdzialach. ; )) x

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko !!! To jest niesamowite. Na 100% będę czytać, bo jak nie czytać takiego cuda *_*
    Super styl pisania. Wcale nie nudzi, za to bardzo zaciekawia czytelnika. Czytałam takie opowiadania, w których, także było bardzo dużo bogatego słownictwa, ale najzwyczajniej w świecie nudziły -,-
    U Ciebie jest odwrotnie. Świetnie, po prostu świetnie.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    Ps. Spróbuj zrobić, by można było dodawać komentarze, jako anonimowy. Bynajmniej dla mnie tak jest łatwiej i szybciej ;) A i jeszcze było by dobrze, żebyś usunęła te przeklęte kody. One potrafią człowieka wyprowadzić z równowagi haha :D

    Dzięki za komentarze na moim blogu i dzięki za to, że czytasz te moje nędzne wypociny. http://nikaa99.blog.interia.pl/

    -WERONIKA-

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste ♥ dobrze Ci wychodzi to pisanie bejbee!
    Czekam na następny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz cudownie *.* Przeczytałam to kilka dni temu ale coś mi się zepsuło i nie mogłam dodać komentarza więc dzisiaj nadrabiam :3
    Baardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na następny+ dodaje do czytanych :)
    Wpadnij do mnie na nowy rozdział :)
    http://u-never-know-when-love-will-get-u.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń