Zayn Malik - One Direction

wtorek, 4 września 2012

Chapter 4

-No, Niall ? Co z tym teraz zrobimy? - To pytanie zadawałam już któryś raz z rzędu patrząc na Horana, który całkiem oniemiał i wachlował się tylko przeczytaną przed chwilą gazetą. Miałam ochotę nim potrząsnąć, czy coś w tym stylu, ale stwierdziłam, że chłopaczyna może dostać zeza od uderzenia, albo potrząsania, bo teraz niebezpiecznie zezował na drzwi. Jezu, niech on coś w tej chwili powie!
-Ja... kurde... Byłem pewien, że koleś jest czysty. To znaczy... Czysty to może dość nieodpowiednie słowo. Po prostu byłem pewien, że jest bardziej fair w stosunku do klientów, którzy mu płacą dodatkowo za stulenie pyska - ostatnią kwestię Niall niemal wycedził przez zęby. Tym razem zapragnęłam usiąść koło niego i go pocieszyć, ale w ostatniej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że to by było dość dziwne. Stałam więc dalej i obserwowałam z daleka lekko zaczerwienionego ze złości Horana.
-Nie ma co się pieklić. Po prostu musisz pogadać ze swoim managerem. Albo najlepiej od razu idź do telewizji i im oznajmij, że nic nas nie łączy. Nie chcę, żeby chodził za mną tłum rozwścieczonych Directionerek. Jak znajdą mojego Twittera to nie będę miała życia, bo hejtuję je jak mało kto. Więc może wstań z tego łóżka i zrób coś z tym. Albo powiedz, co trzeba zrobić, ja to zrobię - zapewniłam na wypadek, gdyby Nialla ogarnęły wątpliwości.
-Najlepiej to by było poudawać przez pewien czas, że faktycznie nas coś łączy, bo...
-Nie, nawet o tym nie myśl. Ja mam chłopaka i nie będę udawała, że się puszczam, tylko dlatego, żeby twoje fanki nadal cię kochały. Sorry koleś, ja nie z tych lasek - powiedziałam z chęcią opuszczenia pokoju blondyna, ale się powstrzymałam, bo wiedziałam, że tę sprawę trzeba załatwić jak najszybciej. Usiadłam na parapecie wyłożonym poduszkami. Jak na pokój należący do chłopaka, ten był zaskakująco przytulny. Na starannie pościelonym łóżku znajdowała się sterta puszystych poduszek. Na przeciwko łóżka znajdował się parapet, na którym właśnie siedziałam. Po mojej prawej stronie stała duża szafa, a obok biurko, które było chyba jedynym zaśmieconym miejscem w całym pokoju. Puste kubki po kawie, kartki z nutami i inne z tekstami oraz kilka płyt CD, puste kartki i obok długopisy, tak jakby Niall pisał do kogoś list, ale nie potrafił go skończyć. O biurko stała jeszcze oparta gitara. Na ogół pokój był dość mały, ale to sprawiało, że był naprawdę przytulny. Cały ten bałagan na biurku, poduszki na parapecie i na łóżku sprawiały, że czułam się jak u siebie w domu. I to na dodatek nie w tym londyńskim, tylko tym w San Antonio. Postukałam palcami prawej ręki o przedramię lewej ręki oczekując na odpowiedź blondyna.
-Ok, daj mi trochę czasu. Obiecuję, że jeszcze dzisiaj to sprostuję. Jeżeli pytaliby cię o coś to mów, że się tylko kolegujemy, dobrze? - Poprosił, a mi zrobiło się lżej na sercu. Na całe szczęście Niall nie chciał mnie obarczać problemami, na które nie znałam lekarstwa.
-Niall, ale jest problem. Pewnie pod twoim mieszkaniem stoi masa fotoreporterów. Nie będę miała w ogóle życia - mruknęłam zrezygnowana. I tak wszystko już poszło w świat i minie jeszcze sporo czasu zanim z powrotem odzyskam moje dawne życie.
-Na to nic nie poradzimy - powiedział również zrezygnowany Niall. Nagle coś błysnęło w jego oku. - Wiem, wiem co zrobić. Tylko zostań u nas w mieszkaniu, dobra? Poproszę któregoś z chłopaków, żeby się tobą zajął, a ja skoczę szybko do naszego managera to skonsultować. Będziemy cały czas w kontakcie - zapewnił mnie z uśmiechem na swojej dziecięcej twarzy.
-Dobra, dobra. Nawet nie musisz żadnego tu przysyłać. Po prostu sobie posiedzę. I nie przejmuj się, nic nie ruszę. Usiądę sobie na parapecie i będę grać w gry na swoim telefonie.
Horan spojrzał na mnie z wahaniem. Chyba jednak kogoś przyśle, trudno będę musiała usiedzieć z jakimś oszołomem najbliższe - jak się zapowiadało - dwie godziny.
-Jeszcze jedna sprawa. Wiem, że znamy się krótko, ale tak sobie pomyślałem, że nie musimy się już witać zwykłym uściskiem ręki. Jesteśmy prawie przyjaciółmi. To dość dziwne, ale... - nie dokończył, bo pocałowałam go w policzek. A co mi tam! Niejedna laska na moim miejscu by tak zrobiła, a ja na dodatek znałam go od wielu stron. Spojrzałam na Nialla, który zaczerwienił się niebezpiecznie po czym odwrócił się i opuścił pokój ze spuszczoną głową. Opadłam delikatnie na łóżko chłopaka, po czym pogładziłam kołdrę. Nawet nie wiem, ile czasu siedziałam tak na łóżku jednego z piątki bożyszczy nastolatek. W końcu ktoś zapukał cicho do drzwi. Nie odezwałam się, bo nie zdążyłam. Zayn wpadł do pokoju jak burza.
-Sorry za ten wpad. Ten zrąb Harry mnie tu wepchnął - powiedział masując się po głowie, po której najwidoczniej oberwał. Zachichotałam cicho, co niestety nie uszło uwadze ciemnowłosego. Spojrzał na mnie pytająco.
-Wreszcie dostałeś po tym durnowatym łbie - zachichotałam ponownie, a Zayn spojrzał na mnie urażony. Usiadł na łóżku obok mnie i obydwoje przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na podłogę w milczeniu. W końcu Malik wyciągnął nogi i podkładając ręce pod głowę i przymykając oczy, położył się. Na początku chciałam pójść w jego ślady, ale potem się zorientowałam, jakby to wyglądało dla postronnego obserwatora. Po ciągnącej się wieki chwili, w której obydwoje milczeliśmy, wreszcie Zayn odezwał się otwierając jedną powiekę.
-Ej, w sumie to czemu ty jesteś dla wszystkich taka oschła? To znaczy generalnie to ja cię prawie nie znam, ale Niall nam opowiadał o waszym spotkaniu i uwierz, że żaden chłopak nie lubi być tak traktowany - spojrzał na mnie i uśmiechnął się pod nosem, jakby sam do siebie.
-Och, ty i te twoje mądrości. W necie jest pełno twoich zajebistych cytatów - powiedziałam akcentując tak, że słowo ,,zajebistych" wyszło na drwinę.
-No widzisz? Właśnie o to mi chodzi - chłopak teatralnie machnął ręką pokazując palcem w moją stronę.
-Sorry, ale zespół One Direction to ostatnie pięć osób, których zdanie mnie obchodzi - uśmiechnęłam, unosząc prawą brew ku górze.
-A jednak spotykasz się z Niallem i traktujesz go jak kumpla - znowu chciał się zamachnąć ręką, ale złapałam jego dłoń w swoją.
-Co nie sprawia, że nagle obchodzi mnie zdanie rozpuszczonego chłopaka - wycedziłam przez zęby i puściłam dłoń ciemnowłosego.
-Daj spokój. Nie wiem, gdzie się nasłuchałaś tych głupot, ale Niall to chyba ostatnia osoba na tym świecie, o której można powiedzieć, że jest rozpuszczona. Podobasz mu się, moja droga. Ciągle o tobie nawija, więc radzę ci się nim nie bawić, bo nie wiem, czy chcesz znaleźć się w rękach Louisa - zagroził mi i już przez chwilę myślałam, że to na poważnie, ale potem wybuchł śmiechem. No dobra, tego kolesia nie dało się nie lubić. Także wybuchłam gromkim śmiechem. Chwila, chwila... czy on przed chwilą powiedział, że podobam się Horanowi? Chrzanić to, w dupie go miałam. Wtedy, w tamtej chwili liczyło się tylko to, jak dobrze bawiłam się z Zaynem. W pewnej chwili Malik wziął w dłoń jedną z poduszek Nialla i uderzył mnie nią. Szybko chwyciłam drugą i oddałam mu.
-No, hahaha... tak się chcesz bawić, mała? - Zapytał urywając ze śmiechu, a ja tylko zachichotałam i ponownie uderzyłam go poduszką. Nasza walka trwała może z pół godziny, gdy w końcu Zayn przyszpilił mnie do łóżka tak, że trzymał rękoma moje łokcie tuż nad moją głową i do tego siedział na mnie okrakiem. Zaczęłam się miotać jak szalona, ale ten tylko wzmocnij uścisk.
-Zaraz zacznę krzyczeć, że mnie gwałcisz. Na pewno ktoś mnie przyjdzie uratować - zagroziłam, a Zayn spojrzał na mnie groźnie. Naprawdę, przez chwilę myślałam, że mnie tam zgwałci.
-Jestem zawodowcem, maleńka - mruknął z półuśmiechem.
-To znaczy? Boże, jaki ty jesteś zabawny - zatrzęsłam się ze śmiechu.
-Jestem zamachowcem, więc lepiej nie kpij sobie ze mnie i moich gróźb, skarbie - mruknął przykładając swoje czoło do mojego. Jak na mój gust, byliśmy za blisko siebie, ale tak mi było przyjemnie. Nagle ciemnowłosy odskoczył ode mnie. W życiu nie przypuszczaliśmy, że to może się stać...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra, dzisiaj bardzo krótko, ale to tylko dlatego, że najpierw nie miałam weny, a potem było całe zamieszanie w związku z rozpoczęciem trzeciej klasy gimnazjum. Mam nadzieję, że zrozumiecie i wybaczycie. Jak myślicie, co się stało w pokoju?